Słuchajcie, doczekaliśmy się! Od początku naszej koncepcji zakładaliśmy, że oprócz wspaniałych wyjazdów po naszych przepięknych miejscach w Polsce, raz na jakiś czas zorganizujemy wypad do magicznego miejsca w Europie. Założenie jest do tego takie, że jak już jedziemy za granicę, to musi być po prostu petarda! No i tak właśnie było. Całego wypadu nie jesteśmy w stanie zmieścić w jednym artykule dlatego podzielimy go przynajmniej na dwa 😉.
Zaczniemy od tego, że w tym roku zostaliśmy w końcu pełnoprawnymi szwagrami, z papierami. Stało się to za sprawą ślubu szwagra Pawła z siostrą Szwagra Marcina – Kasią. Taka okazja musiała zostać okraszona odpowiednio, dlatego sam wyjazd przygotowywaliśmy dłużej niż sam ślub J. Pod uwagę braliśmy na początku Gruzję, jednak sytuacja pandemiczna za bardzo skomplikowała możliwość wyboru tej destynacji – tam jeszcze dotrzemy. Na drugim miejscu na liście umieściliśmy Macedonię 🇲🇰 i o niej będziemy pisać.
Szwagier Marcin, jako że zawodowo przemierzył całą Europę 🌎, nie musiał długo przekonywać, a właściwie w ogóle nie musiał przekonywać, że to piękne miejsce. Na tą chwilę już wiemy wszyscy, że to był dobry wybór. Do projektu Macedonia – zaprosiliśmy Michała i Patrycję, fotografów którzy uwieczniali ślub Kasi i Pawła, a prywatnie zaprzyjaźnione małżeństwo. Do składu, dołączyli jeszcze Ela i Szczepan i tak zapełniliśmy Mercedesa Vito. Plan był taki: Jedziemy na kilka dni, Michał robi sesję ślubną Kasi i Pawłowi – to jest główny cel, Marcin i Paweł robią materiał do Przepisów na wypad – korzystają z tego, że jest Michał i mają w końcu szansę na wspólną fotkę. Paweł, jako że prywatnie fotografuje śluby robi zdjęcia na 3 rocznicę ślubu dla Patrycji i Michała. Michał z Pawłem w związku z ty, że są fotografami, robią sobie nawzajem zdjęcia do swoich projektów. Tak w ogóle to jeżeli interesujecie się fotografią, to musicie zerknąć na jego mega bloga Michała – FotoBłysk.pl – znajdziecie tam niezliczoną ilość informacji na temat fotografii. Korzyści fotograficznych jest jeszcze wiele, ciężko wszystkie wymienić. Generalnie cały wypad można ująć w jednym słowie: FOTOWYPAD 📸 !
Jednak od początku. Jest noc ze środy na czwartek, o północy z Rzeszowa wyjeżdżają Patrycja, Ela, Michał i Szczepan. W Krośnie czekają Kasia, Paweł i Marcin. Na godzinę 01:00 zaplanowaliśmy wyjazd. Jak dotąd, wszystko zgodnie z planem J. W związku z Covid’em trasa do Macedonii jest nieco utrudniona. Ograniczenia wprowadzili Węgrzy i Serbowie. Przez ich kraje można przejechać tylko tranzytem tj. zatrzymać można się tylko na wyznaczonych stacjach paliw i jechać można wyłącznie określonymi drogami. Dodatkowo z Węgier trzeba wyjechać do 24 godzin od wjechania. Suma summarum, nie był to żaden problem dla nas, jednak w planach mieliśmy też „liźnięcie” Belgradu, no ale jak nie można to nie można.
Trasa niby spokojna, odcinek nocny wziął na klatę Marcin. Jako zawodowiec, połykał kilometry bez żadnego wysiłku. Jednak na Słowacji, sielankę zakłóciła sarenka, która oberwała w swój biały zad. Na szczęście ani jej ani Mercedesowi nic się nie stało. Granice przejeżdżamy bez problemów. Tylko pytania, dokąd jedziemy i w jakim celu. Nikt nie mierzy temperatury, nie wypełniamy żadnych formularzy. Kontrola dokumentów i dalej w drogę. Małym problemem okazał się brak możliwości skorzystania z toalet na stacjach paliw. Rozwiązaniem okazał się odpowiednik polskiego MOP-u. Siku, papierosek (kto potrzebował) i chwila na wyprostowanie nóg. Główną atrakcją postoju okazał się ogromny szczur, który kangurzymi skokami przenosił swoje młode z jednego miejsca w drugie.
– Idę mu pomóc, nie mogę patrzeć jak się biedny męczy – wypaliła Ela. To był pierwszy przejaw troski o wszystkie zwierzątka świata. Nie ostatni 😁 . U Madziarów, pięknie wstało słońce, które towarzyszyło nam już do samego końca trasy. Dolewamy nieco paliwa do Mercedesa, żeby minąć Serbię bo tam – z całej drogi – jest najdroższe.
Przejście Węgiersko Serbskie – Röszke też nie zatrzymało nas na długo. Zasady jak na poprzedniej granicy. Generalnie miło, kulturalnie, bezproblemowo. Na pierwszym zjeździe zmiana kierowcy. Stery przejmuje Paweł. Krajobraz z każdym kilometrem coraz bardziej odbiega od naszego Polskiego. Droga ucieka nam szybciutko. Ponowne zakłócenie spokoju przyszło tym razem z powietrza. Serbski gołąb stracił panowanie nad skrzydłami i grzmotnął nam w przednią szybę 😉. W przeciwieństwie do słowackiej sarny, nie miał tyle szczęścia. Mercedes bez obrażeń!
Ostatnia granica na trasie to Preševo – Marcin stwierdził, że jeszcze nigdy nie przejechał tej granicy tak szybko. Na pierwszej stacji Lukoil po tej stronie zatankowaliśmy do pełna. Tutaj opłaca się najbardziej. Diesla tankujemy po ok 3,5 zł/l. Pierwszy nocleg mamy w Stolicy – Skopje. Tutaj poznajemy Davida (David Trajkovski). To kumpel Marcina, przewodnik lokalny. Po połowie Polak i Macedończyk. To on zorganizował nam noclegi, w doskonałych cenach, a położone praktycznie w centrum miasta. Mega sympatyczny człowiek, z niesamowitą wiedzą i dobrym serduchem. Wypiliśmy wspólnie kawę. David podpowiedział nam, gdzie dobrze zjemy i wspólnie omówiliśmy miejsca, które zaplanowaliśmy na dzień drugi pod kątem fotograficznym, czyli gdzie, o której godzinie, nie będzie tłumów, a słońce będzie świeciło z odpowiedniej dla nas strony. Jeżeli będziecie kiedyś wybierali się do Skopje to odezwijcie się do niego – na pewno Wam pomoże i doradzi. 👉 www.facebook.com/davidtrajkovski.touristguide.
Ostatnim punktem pierwszego dnia był spacer po centrum Skopje. Wieczorowa pora uwydatniała majestat, pięknej architektury. Muzeum Walki Macedońskiej, Kamienny most czy Fontanna ze statuą Aleksandra Wielkiego? 🏦 To tylko kilka z punktów które zobaczyliśmy. Piękne miasto! Podróż z Krosna do Skopje zajęła nam 15 godzin, w trakcie przynamniej 2 godziny poświęciliśmy na postoje. To bardzo dobry czas. Po takiej podróży, marzyliśmy jeszcze o dobrym jedzonku i zimnym piwku. Korzystając ze wskazówki Davida – uderzyliśmy do Pćeli (Pszczoły – facebook.com/RestaurantPcella). Na temat jedzenia w Macedonii napiszemy oddzielny artykuł. Teraz napiszę tylko, że Było pysznie i niedrogo 🍲 .
Na zamknięcie dnia, wzięliśmy jeszcze po jednym zimnym na kwaterę, gdzie ustaliliśmy szczegóły dnia drugiego, po czym wszyscy grzecznie położyliśmy się spać. My, jako że kierowaliśmy i praktycznie nie spaliśmy od kilkudziesięciu godzin, padliśmy jak muchy. To był udany dzień. Kolejne zapowiadają się jeszcze lepiej 💪👊
Super relacja. Miasto bardzo ładne. Może kiedyś uda się i nam zwiedzić Skopje. Czekam na więcej.
Paweł, zdecydowanie polecamy miasto i samą Macedonię ! Na prawdę warto!